Wróciłam późno, bo daleko jak szlag i jedzie się jakieś 5 godzin.
Dziś od rana w pracy młyn -a na dodatek łeb mi pękał.
Nie za bardzo wiem jak się nazywam i co się dzieje w domu - jeszcze nie miałam okazji się zorientować. Że tak powiem jestem chwilowo poza kontrolą. Dzieci mnie jeszcze poznają ale już tak ledwo co.
Dobrze że jutro na targ nie jadę. Nie jadę już w tym roku na żadne szkolenie bo mam lekki przesyt ;) - no ile można się szkolić conie? :)
Mamy klęskę urodzaju jabłkową. Jak ktoś ma ochotę na jabłka to zapraszam.
No i jesień w pełni - sezon kuchenno-malarski rozpoczęty:


1 komentarz:
I ja też lubie deszcz..uwielbiam się wsłuchiwac jak dzwoni o szyby :-)
Prześlij komentarz