środa, 10 lutego 2010

Fragment z jednej z moich ulubionych książek - zagadka - z jakiej? :))

Siadłem przy biurku i przejrzałem wszystko, co na nim leżało. Przeważnie rzeczy Phoebe, jej szkolne zeszyty, podręczniki i tak dalej. A najwięcej książek. Na wierzchu tom pod tytułem: „Arytmetyka to zabawa”. Otworzyłem tę książkę i na pierwszej kartce zobaczyłem napis:
Phoebe Weatherfieid Caulfieid
[...]
Phoebe ma zawsze tysiąc notesów. W życiu nie widziałem dziecka, które by gromadziło tyle notesów co ona. Otworzyłem pierwszy z brzegu i zajrzałem na pierwszą kartkę. Było tam napisane:
"Bereniko, musimy się spotkać w kloklo, mam coś szalenie ważnego do powiedzenia! "
Na pierwszej kartce tylko tyle. Na drugiej było więcej.
"Dlaczego w południowo-wschodniej Alasce jest tak dużo wytwórni konserw? Ponieważ jest tam mnóstwo łososi. Dlaczego rosną tam tak bujne lasy? Ponieważ klimat jest odpowiedni. Co zrobił nasz rząd, by ułatwić życie Eskimosom na Alasce?
Nauczyć się tego na jutro!!!
Phoebe Weatherfieid Caulfieid
Phoebe Weatherfieid Caulfieid
Phoebe Weatherfieid Caulfieid
Phoebe W. Caulfield.
Wielmożna panna Phoebe Weatherfieid Caulfield.
Proszę cię, podaj dalej do Shirley!!!
Shirley, powiedziałaś, że jesteś urodzona pod Strzelcem, ale to nieprawda, bo pod Bykiem. Jak do mnie przyjdziesz, przynieś koniecznie łyżwy. "
Tak siedząc przy biurku D.B. przeczytałem notes Phoebe od deski do deski. Nie potrzeba było na to wiele czasu, zresztą lubię takie rzeczy, dziecinne notatki małej Phoebe czy innego pętaka mógłbym czytać dniem i nocą. Szalenie mi się podobają.

Mam dokładnie to samo - choć wkurza mnie niewyobrażalnie to bałaganiarstwo, kiedy syf na Aniowym biurku osiaga punkt krytyczny - bardzo lubię robić jej na nim porządek - te jej karteczki, karteluszki, notesiki, rysunki, wyklejanki, koraliki, gazetki, jednorożce, kredki ... i cały ten dziewczyński klimbim :)

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam sobie niedawno że będę wynotowywać sobie ku pamięci książki które przeczytałam i moje subiektywne!!! uwagi na ich temat.
No więc przeczytałam ostatnio Szafranowe niebo - Lesley Lokko:


Choć zaczynała i zapowiadała się ciekawie - bardzo szybko zamieniła się w nudne i masakrycznie źle przetłumaczone flaki z olejem - bagatela 592 strony - (w zamyśle autorki - saga) coś jakby nowa wersja "Pogody dla bogaczy", gdzieś tak od połowy książki bez pomysłu na ciąg dalszy rozpoczętych wątków. Miałam problem dobrnąć do końca.
Generalnie książka z działu "nic nie wnosząca", powierzchowna i nudna :)

Dziś przytargałam z biblioteki następną jakąś niby babską (czy chce pani taką bardzo mądrą książkę, czy taką trochę luźniejszą? /pani bibliotekarka wie że nie czytam: romansideł, horrorów, kryminałów, trillerów - jestem więc trudna w obsłudze/ nieee - no bez przesady - aż taka mądra nie musi być - po siedzeniu cały dzień w mądrościach ustawodawczych hehe chcę się trochę odmóżdżyć :))).
No zobaczymy ale po pierwszym rozdziale coś mi zalatuje tandetą :)

6 komentarzy:

mimo wszystko pisze...

Buszujący w zbożu :) ?
Muszę sięgnąć.
Zaniedbałam się pod względem czytelniczym STRASZNIE!!!

Anonimowy pisze...

A ja już sama nie wiem czego chcę. Wypożyczyłam jakiegoś noblistę i nie mogę się zdecydować. DO tego mam w kolejce "gwizdny pył" i dalsze części "Nekroskopa"

A co to za książka, nie mam pojęcia.

Kasia

lisianora pisze...

ja co znajdę chwilę na ksiażkę, to po prostu usypiam, masakra :/

ramoncia pisze...

ja tam lubię kryminały - teraz kończę sagę "millenium" ;)

Sajenka pisze...

Książka to oczywiście "Buszujący w zbożu", uwielbiam.... :)

Agata B. pisze...

nooo oczywiście że "Buszujący" ;)