
Pojechałam dziś rano do wsi totalnie pustymi ulicami, zaparkowałam pod totalnie nie oblężonym bankomatem, weszłam do totalnie pustego sklepu mięsnego - i przeżyłam szok (normalnie w sobotę o tej porze nie da się tam wejść).
Ale oświeciło mnie w momencie kiedy skończyłam robić zakupy, wyszłam na dwór i zderzyłam się z tłumem walącym od strony kościoła - w tłumie przewijały się czapki z pióropuszami.
BARBÓRKA! :) Cała wieś w na mszy.
Wczoraj w przedszkolu też była - obejrzałam na video, Ania dała czadu :))) Młody też dał czadu w postaci totalnej histerii i odmowy wzięcia udziału w występach.
Się mówi trudno.




Nie wiem czy się chwaliłam ale mam zapalenie krtani. Nadal nie mogę mówić, chociaż jadę już trzeci chyba dzień na antybiotyku.
Młody też cherla.
Ulice nie tylko w naszej wsi ale i w okolicznych a także drogi poza terenem zabudowanym wyglądają dokładnie tak jak nasza ulica na zdjęciach w poście niżej. Nie odśnieża się tu w sensie doprowadzenia drogi do czerni - odgarnia się tylko i ubija. Jakaś masakra :) W piątek byłyśmy z Kasią w głębokim terenie - w samym środku śnieżycy - to jak jechałam to nie wiedziałam czy jadę jeszcze po drodze czy już po polu.
Zima jak talala! :)
1 komentarz:
ooo pierniczki :)
ja już trzeci albo i czwarty rok jadę na Waszym przepisie i są przepyszne :)
nie wiem komu dziękować, że do Was kiedyś tam trafiłam i przepis zdobyłam he he... :)
zdrówka!
ania
Prześlij komentarz