Kąpiel, kawa, prasowanie ciuchów dla dzieci i dla starego.
Kakao dla dzieci, śniadanie dla Ani i Starego.
Kakao dla dzieci, śniadanie dla Ani i Starego.
Spakowanie tornistra Ani - bo zapomniała.
Pobudka dzieci/ubieranie/mycie zębów.
Do przedszkola - zawieźć. Przy okazji doznałam szoku z wkurzeniem odnośnie ceny kalendarza ze zdjęciem dziecka wykonanego przez monopolizujący okoliczne placówki zakład foto. 32 zł za kalendarz trójdzielny który sam w sobie można kupić za 12 zł. Jak dla mnie przegięcie. Do tego na paczkę mikołajkową - 30 zł.
Ania- zawieźć do szkoły, 27 zł w garść - za wyjazd mikołajkowy do kina (zamiast paczki mają wyjazd do kina). No dobra może się czepiam ale wydać 90 zł w pół godziny na nic - to jest wkurzające.
Do pracy.
W biegu kolejna kawa i speed na fermę indyków pobrać próby.
Na fermie szok z załamaniem odnośnie stanu higienicznego na tej fermie - lepiej nie będę wchodzić w szczegóły bo już nigdy nie zjecie indyczyny :D
Później - kolejna kontrola - w zasadzie do końca dnia w hipermarkecie "z ptaszkiem". Pracując tam nabawiłabym się klaustrofobii (kto był "na zapleczu" takiego hipermarketu to wie jak np. wyglądają tam biura).
Speed do domu - odebrać Anię, odebrać Młodego, Młodego ulokować u sąsiadów, z Anią na konie.
Po koniach - speed po młodego, przy okazji zabraliśmy też sąsiadów - do kościoła na Roraty. Bo chodzę z dziećmi na Roraty od poniedziałku. Ciekawe kiedy im się znudzi.
Po kościele (g. 19.00 a więc noc) - mycie, kolacja, spanie.
W międzyczasie sprzątanie syfu zrobionego przez psy, pomycie zlewu naczyń od wczoraj - bo mamy awarię zmywarki - MASAKRA.
Po drodze kombinowanie dla Ani tego co ma przynieść na jutro do szkoły - węgla (LOL) - niby nie problem ale my mamy tylko ekogroszek!!!!!! czyli granulki wielkości orzecha laskowego - a ona potrzebowała kawał węgla z którego coś będą robić. Musiałam po sąsiadach szukać :) No i włóczki .. no kurde nie mam!!! Sprułam jakąś czapkę.
Wczoraj był majster do tej zmywarki - po 10 dniach od złożenia zgłoszenia; pogrzebał, pomacał, stwierdził ze pompa której nie ma i musi zamówić, skasował 130 zł i se pojechał. I że niby będzie to coś miał w przyszłym tygodniu.
Teraz właśnie pakowałam tornister Ani - bo znowu zapomniała i idę ćwiczyć brzuszki tj "6 Weidera". To moje postanowienie Adwentowe :D Ciekawe kiedy wymięknę.
No i chyba nie dodałam że na to wszystko starego nie ma do jutra do nocy bo jest w pracy.
A JA MAM JUTRO URLOP HAAAAAAAAAAAAAA.
Wzięłam go z myślą o pograbieniu trochę liści i ogarnięciu moich rabatek + próba skończenia opalania drzwi które zaczęłam latem :) Ale najchętniej to bym jutro ten dzień calutki przespała - tak mam dosyć.
Jutro u Ani w szkole konsultacje z Panią wychowawczynią - dla chętnych. No chyba pójdę spytać co ta czarownica (tj. Ania) tam wyprawia :)
Ale jestem monotemtyczna :)
Aha - zapisałam dzieci na Mikołaja w Domu Kultury - jak w zeszłym roku - bo chciały.
No.
1 komentarz:
ja ostatnio mam też wszystkiego dość. Nie umiem w ogóle się zorganizować, w domu burdel się zrobił, sam, słowo daję!
Dobrze, że zamówienia pokończyłam, to przynajmniej za coś się wezmę w mieszkaniu, w końcu za chwilę święta, a ja mam więcej do zrobienia niż dni do tychże świąt ;(
Viola(venua)
Prześlij komentarz