sobota, 7 stycznia 2012

Moją ulubioną rzeczą jest wstać w dzień wolny od pracy "na budzik" w egipskich ciemnościach, obijają się o sprzęty iść zrobić se kawę, dziecku śniadanie ... następnie w szarówce, przymrozku pierwszym od miesiąca, marznącej mżawce, bez śniadania (tzn ja bez), zawieźć dziecko na konie.







Jakby ktoś nie zauważył moja powyższa wypowiedź była ironiczna :D

Ale że dzieć jeździ na tej szkapie tak ze serce rośnie, to za tydzień znowu poobijam się o te sprzęty w egipskich ciemnościach :)



4 komentarze:

elficy blog pisze...

wspaniała z Ciebie Mama o tak Ci powiem :)))))))))))))

agulia pisze...

Poświecenie godne najwyższego podziwu!!!

Anonimowy pisze...

ale, że dziecku się też tak chce, paskudna pogodę, ale rozumiem, to z tej miłości do koni :) Sama to miałam ;), a mama wiadomo, z miłości do córki :)
viola

Anonimowy pisze...

ten konik wygląda jak Serata albo Pekolia :)