środa, 4 stycznia 2012

Życie bloga ginie śmiercią naturalną.
I w sumie dobrze. Nie bardzo wiem jak miałabym zakończyć z premedytacją jego pisanie po tylu latach. Problem nie w tym że nie ma o czym tu pisać, tylko coraz rzadziej mam ochotę dzielić się życiem z resztą świata. Ponadto hmm - to co aktualnie zaprząta moje wnętrze niekoniecznie nadaje się do opisywania dla wiadomości szerszej publiczności - nie nadaje się lub nie jest dla osób trzecich na tyle ciekawe żeby je tymże katować.
Z tegoż samego powodu przestałam niemalże odwiedzać inne blogi - straciłam zainteresowanie życiem wirtualnych znajomych. Sory - prawo ewolucji :)
Myślę o ograniczeniu dostępu, jakby co szukajcie mnie na Fejsie :) Coniektórzy znajomi spotykani na tymże Fejsie też mnie - sory - zabijają - "Krysia pisze na swojej tablicy że ją boli głowa". "Krysia pisze że właśnie kichnęła" 165 osób "lubi to" + 68 komentarzy o treści "na zdrowie". Czasem sie zastanawiam czy ktoś w tym kraju pracuje skoro wszyscy stukają takie pierdoły całe dnie na Fejsie (w godzinach pracy oczywiście też :)

No ale popróbujmy ponotować kronikarsko.
Młoda właśnie zaliczyła żołądkówę. Rzykaczka nocno-poranna, dwa dni gorączki i po wszystkim. Jak narazie nikt nie dołączył. Czekam.
J. w pracy, dziś nocuje w Gliwicach, mam więc tak zwaną wolną chatę.
Czuję się fatalnie - pogoda sprawia że mam wrażenie permanentnego kaca zmiksowanego z migreną. DO TEGO W PRACY MASAKRA!!!! W kuluarach personalne kwasy. Od gapienia się cały dzień w monitor z tabelkami dostaję oczopląsu. Okres sprawozdawczy w pełni. Generalnie to mam łeb jak sklep. Do tego zmasowany atak udupów, sory ale ten co wymyślił zmianę w ustawie na temat psów na łańcuchach niech sobie teraz sam to prawo egzekwuje bo my nie mamy pomysłu jak to zrobić. Zaczął się zmasowany atak anonimów od życzliwych sąsiadów.

Święta jakoś przeżyliśmy, tydzień międzyświąteczny dzieci siedziały w domu z ojcem (ja w pracy), dostawali jajo do sześcianu. Sylwester - u siostry Janusza - zrobiłam wałówę i pojechaliśmy zobaczyć młodego Dawida :)

Dzieci pyskate jak szlag. I syf robią :) Czyli bez zmian. Obojgu wydłużyły się jakoś kończyny - mam w domu dwa szczypiory. Coraz częściej potrafią znaleźć sobie jakieś wspólne zabawy, od biedy Ania czyta Młodemu książki. I nawet coraz rzadzej się tłuką.



Zaskoczyła nas konieczność zainstalowania w domowej sieci programu do ochrony rodzicielskiej(to znaczy to że to już). Dzieci są na tak zaawansowanym poziomie obsługi internetu że potrafia sobie wygooglować rzeczy wstrząsające ;). Dodatkowo Ania odkryła gry RPG (gdzie dialogi grających jeżą włos na głowie) i nawet blokowanie kolejnych stron z grami dla dzieci nic nie daje bo portafi sobie wyszukiwarką po nazwie gry wynaleźć kolejne.

Przeczytałam ostatnio kilka fajnych książek, nie pamiętam wszystkich, jedna z ostatnich: "Ja, pani woźna" Ewa Ostrowska - lekka, dowcipna, wciągająca, życiowa, świetnie napisana.

Rzeczywistość codzienna mnie przytłacza. Rano włączam radio: podwyżki, bezrobocie, zamieszanie w służbie zdrowia .... jadę do pracy - w samochodzie radio: podwyżki bezrobocie, paliwo 6 zł, protest lekarzy ... w pracy - radio: podwyżki, podwyżki, podwyżki .... do tego pogoda depresyjna, w pracy cięcia, reorganizacje, zamrożenie płac ... aaaa ... się boję.

Wstaję codziennie o 5:00 rano co w okresie zimowym jest absolutnie niehumanitarne.
A co wiem od kobiety pracującej z 40-latka - jak dookoła stres stersa stresem pogania - co należy zrobić? Wypiekać! (organizm przestawia się z przeżywania problemów i nastawia na trawienie :))) szczególnie na zapach drożdżówy z cynamonem:

















2 komentarze:

AniaPe pisze...

A mnie na blogach nie było dwa lata.. I dobrze mi z tym. Jakoś średnio mi się pisze o katarkach, sraczkach i wyższości jednych podręczników od drugich- bez urazy. Jak człowiek pisze o tym co chce czyli co ma we wnętrzu to nikt tego nie czyta- bo temat sraczki jest ciekawszy. A tak powaznie Agata to Twój blog od kilku lat jest jedynym o dziciach, który od czasu do czasu odwiedzam- masz jakiś dobrze z nany mi dystans pomimo wszystko. A fejs?? A wielokrotnie myslałam, żeby likwidować konto, ale to jedyny kanał komunikacji z niektórymi moimi znajomymi (szczególnie "zagramanicznymi").. więc jak na razie robie porządki- kasuję znajomych, którzy mnie denerwują i zaśmiecają tablice.... A już całkiem dobija mnie reakcja ludzi, jak napiszesz, że czegoś nie lubisz... Powszechne obużenie po co piszesz jak nie lubisz... A po co piszą jak lubią?? Miłego dłuuuuuuugiego weekendu dla Was :)

AniaPe pisze...

Oburzenie oczywiście miało być- cała ja ;)