Dziś pierwsza wywiadówka ... ja u Ani, Janusz u Młodego.
W podsumowaniu tego co się działo w szkole nasuwa mi się jedna jedyna refleksja ... "To zabawne jak umysł usiłuje doszukać się sensu w chaosie"...
Młody miał zadanie domowe z Religii dla rodziców - ... no ja już tego nie będę komentować bo z Anią przerabiałam dokładnie te same ćwiczenia, jutro poszukam na strychu bo chyba gdzieś tam są te jej - już wypełnione ;) Chodziło m.in. o podanie daty Chrztu Św. - że niby dlaczego ja mam takie rzeczy pamiętać??? Co ja jestem notebook??? no ale jak zawsze nie zawiodły mnie moje archiwalne notki blogowe - jak już to kiedyś stwierdziłam: kolejny raz okazało się że tutejsze zapiski są niezastąpione i przydatniejsze niż niejedna kartoteka policyjna.
Chrzest był 21.10.2007 r.
Na tej samej karcie trafiłam na ten wpis ... kurde wierzcie lub nie do dziś nadal to pamiętam ...
28.10.2007 r:
Retrospekcja.
Są w życiu człowieka takie chwile, które pamięta się latami.
Może nawet pamięta się zawsze.
Mam w sobie jeden taki moment z przeszłości – końcówka zimy, dzień podobny do dzisiejszego – mglisty i mokry.
Wizyta na bardzo odległej wsi – takiej odnodze gdzie to droga wśród pól, a przy drodze chałupa co pół kilometra.
I ani sklepu, ani niczego.
Tylko zaniedbane i ponure domostwa i zmokłe chude kaczki w błocie.
Pomyliłam wtedy domy – zajechałam do pierwszego który pasował mi do telefonicznego opisu.
Chałupa stara, toczona wilgocią i mchem.
W przedsionku syf odpychający na powitanie – jakieś wiadra ze zlewkami, gnijące kawałki wykładzin.
A w środku młoda kobieta z niemowlęciem na rękach.
Powitała mnie wzrokiem wbitym wyczekująco w tą pustą przestrzeń, w której się pojawiłam.
Tak jakby tam stała godzinami i czekała – na cokolwiek.
Nie pamiętam jej twarzy ale pamiętam wyraz jej oczu i to spojrzenie mówiące jednoznacznie – beznadzieja, marazm i zniechęcenie.
Wzrok staruszki którą życie rozczarowało.
Kobieta która przeżywszy dwadzieścia kilka lat wie, że już nic nowego ją w życiu nie spotka.
I pewnie tak będzie.
Przez te kilka lat urodziła pewnie jeszcze kilka nie do końca upragnionych dzieci, a te wykładziny przy drzwiach zgniły do końca. I tyle.
A jak mnie zobaczyła to nie obchodziło ją kto ja i po co – jak spytałam czy dobrze trafiłam – odpowiedziała mi gorączkowo że tak, dobrze, to tutaj. Byle kto, byle po co, ważne że jakaś odmiana w paśmie takich samych podobnych do siebie dni.
Może faktycznie na kogoś czekała.
A może to jakiś znak był, może to mój Anioł Stróż którego spotkałam wcale nieprzypadkowo.
Nie mam pamięci do takich rzeczy dlatego dziwnym i niezwykłym dla mnie jest fakt że to zdarzenie mam wciąż tak świeże i pełne szczegółów w mojej głowie.
Brrr aż ciary mam jak to piszę.
W taki przygnębiający dzień jak dziś, kiedy mglisto za oknem a ja sama z dziećmi w domu – to wspomnienie odżywa na nowo.
I w taki właśnie dzień wiem doskonale co ta kobieta czuła, bo czuję się dokładnie tak samo.
Jak chleba kęs
Jak człowieka bycie
Tak świat ma sens
I ma sens życie
Ma sens…
Jak człowieka bycie
Tak świat ma sens
I ma sens życie
Ma sens…
... jak to teraz czytam też mam ciary ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz