Nie cierpię traktować źle ludzi.
Źle w sensie z góry i ogólnie nie serdecznie ...
W mojej pracy czasem jest to problem nie do przeskoczenia, czasem po prostu muszę być wredną świnią - dylematy, dylematy, dylematy .... być człowiekiem czy rzetelnie wykonywać swoje obowiązki (a może klauzulę sumienia dla Służby Cywilnej można zastosować???) - w sumie zdarza się to niezmiernie rzadko, prawie wyłącznie jak ktoś się prosi o to :)
W życiu prywatnym w zasadzie się to nie zdarza ... no chyba że ktoś WYBITNIE się prosi o to ;)
Dziś pod koniec dniówki odbieram dramatyczny w tonie telefon od Ani:
- MAMO, kup mi DWIE PACZKI rusków* bo jestem tak głodna że zjem dwie paczki. I koniecznie rusków bo mam na nie strasznego smaka!
*pierogi ruskie z Biedronki
No to dymam do Biedrony po robocie, lecę do lodówki z pierogami ... a tam: z serem, z kapustą i z mięsem.
No to włażę na taką rurkę co jest nad podłogą i sięgam na tyły lodowy i szperam. No i wyciągam oczywiście schowane za przednimi kartonami - z jagodami, z truskawkami, ze szpinakiem, RUSKIE.
A tu nagle BABSKO z Biedrony zaczyna mnie o-pe-er tonem kurde portierki z wyższej uczelni (kto studiował państwowo to wie o co chodzi) że nie mam włazić na te rurkę BO SPADNĘ! Ja już widzę jak jej na sercu leżał los mojej szczęki tudzież innych gnatów ... no kurde łamagę jakąś ze mnie robi czy co?
Spojrzałam na nią jak głupek na głupka bo dopiero po chwili do mnie dotarło że ona to do mnie gada i mówię spokojnie:
- Nie macie wystawionych wszystkich pierogów, z tyłu są pochowane, więc jak mam je sięgnąć?
A ona mi na to że mam sobie wyciągnąć karton z przodu i wtedy sięgnę do tego co jest z tyłu bez wchodzenia na rurkę ....
Nosz kurde co za bezczelne babsko!
Powiedziałam jej że ja tu nie jestem od układania jej towaru na półkach że sama ma sobie kartony przestawiać! ...
A poza tym może ja lubię wchodzić na rurkę?!
Cholera no ....
Jeszcze taka podkurzona jadę na stację Orlen ... a tam nie wiem kto to wymyślił ale od jakiegoś czasu mają takich dziadków co nalewają paliwo. Czy chcesz czy nie chcesz on leci nalewać a nawet potrafi ci zabrać węża z ręki.
OK ale ... ZA KAŻDYM RAZEM prowadzi ze mną wymianę zdań tego typu:
- Proszę wlać oleju za 50 zł
- Oleju za 50 zł ...? To znaczy Vervy?
- NIE ... proszę wlać ZWYKŁEGO OLEJU za 50 zł.
- Ale dlaczego nie Vervy? Verva jest lepsza i mniej się spala (faktycznie zauważę tę zaletę to na tych 10 litrach które wleję za 50 zł poruszając się w ruchu miejskim) ...
- proszę wlać (jak już dziadu musisz!?) ZWYKŁEGO OLEJU za 50 zł. Dziękuję. - i idę do kasy ...
Dziś oczywiście dialog miał znowu miejsce (jezuuuuuuuu walnę temu dziadu w końcu!!!!!), plus pytanie które ten sam dziadek zadał mi już po raz co najmniej dziesiąty - o ... a co to? Klapka się urwała?
Nie kurna ... teleportowała się .. wymontowałam dla fanu ... kupiłam bez klapki - odpowiedź do wyboru.
A CO TO KURDE CIĘ CHŁOPIE OBCHODZI?! Chyba że go zatrudnili nie do nalewania paliwa a do wkurzania klientów.
Wrrrrrrrrrr .........
Aktualizacja wieczorna:
No kto dziś sobie koił nerwy kolejną partią pierniczków? No kto? :)
Dzieci twierdzą że pierniczki to podstawa drugiego śniadania (szkolnego) :)
Tylko dziś Młody zażyczył sobie "z lakierem" :)
1 komentarz:
;-)) uwielbiam Twoje wpisy ;-))
Prześlij komentarz