piątek, 31 lipca 2009

Syrop z dziewanny robimy (tradycyjnie).


Kwiaty dziewanny zbieramy gdy są otwarte (niektórzy mówią, że rano inni że wieczorem a jeszcze inni że w południe - a więc cholera ich tam wie - zbieramy o dowolnej godzinie i zrywamy te otwarte sztuki); wysypujemy na słońcu na białym materiale na 15 minut żeby wylazły ewentualne czarne robaczki które w nich czasem siedzą).
Następnie wsypujemy do słoja przesypując warstwami cukrem. Zakrywamy gazą i stawiamy na słońcu. Następnego dnia jak puści sok i się ubije można dosypać kolejną porcję. I kolejną i kolejną. Jak tak postoi na słońcu kilka dni to sok zrobi się ciemno brunatny - wtedy nalezży to odcedzić, odcisnąć i syrop przegotować.
Wlać do słoiczków lub buteleczek.
Pić na kaszelek.
Lub do herbatki dla smaczku.
Przepis znaleziony w sieci jest zupełnie inny, ale tak jak napisałam robi się go lokalnie od zawsze a więc na pewno tak ma być :)

Jechałam niedawno wcześnie rano inną trasą do pracy - przez wsie i pola i nie mogłam się powstrzymać żeby się nie zatrzymać (chociaż zdjęcie z komórki nie oddaje uroku) - taka mgiełka na dolinami wisiała i ten rześki chłodek w powietrzu .... jesień idzie. Moja ulubiona pora roku :)

Dzisiaj niniejszym rozpoczęłam dwutygodniowy urlop - ha! :)
Plan numer jeden - wyspać się bo chodzę po ścianach.

4 komentarze:

andraa pisze...

No... bo jak ktoś syrop z dziewanny robi?;)

milka pisze...

I powiem Ci ,że dopiero jak człowiek pracuje to urlop docenia:)

Sławka pisze...

Tam pod Michalina to jestem ja Sławka, nie wiem jak to się dzieje!?( Michalina- córa ma konto pocztowe na googlach i tak automatycznie wskoczyło

lisianora pisze...

boski widok :) nastrajam się na takie widoki już niedługo z własnego okna :)