środa, 16 grudnia 2009

łelll ...


Właśnie przeczytałam sobie cały ten rok blogowy (2009ty) na blog.pl - i kurde felek tak fajnie się to czyta "po latach" że stwierdziłam, że muszę się jednak lepiej przyłożyć do pisania. Chyba sobie nawet zrobię wydruk od początków historii w roku 2003 i będę czytać do poduszki :) Na tak zwaną starość.

Młody jak wspomniałam chory – doktórka zaaplikowała mu od ręki zastrzyk z dexametazonu w dupsko bo krtań miał ponoć nieciekawą oraz cefalosporynę w syropie – dobrze że w smaku jest dobra. Poza tym okazało się że po vibovicie w żelkach które jako marzenie reklamowe moich dzieci zostały zakupione wczoraj przez Janusza – dostał mega uczulenia na buzi. Co za syf no ...
Poza tym w ogóle nie zachowują się jak dzieci chore – szaleją tak że wióry lecą – Ania w końcu nie ma już gorączki, młody nie wiem jeszcze – przed spaniem nie miał, zobaczymy jak będzie w nocy.

Podobno idą święta. Jak już pisałam ogarnia mnie autentyczny lęk na samą myśl o nich – powinnam pojechać na jakieś zakupy – po chociaż jednym prezencie dla dzieci, poza tym teściów i szwagierkę z córą mamy na wigilii więc też by wypadało jakieś upominki przygotować – nie chodzi nawet o finanse i pomysły bo cośtam się znajdzie ;) ale jak pomyślę sobie o tych tłumach wszędzie w sklepach to mi słabo i mam palpitacje. Jedyna szansa to teraz kiedy jestem na zwolnieniu – a więc jutro lub w piątek w godzinach przedpołudniowych pojechać do jakiegoś centrum handlowego i załatwić wszystkie zakupy za jednym zamachem. Oprócz tego zostają zakupy „spożywcze” no ale to od biedy można na wsi załatwić.
No i choinka jeszcze, i jej ubieranie, aaaaaaaa ..... ja chcę już być „po”!
Ja już nie wspominam o prezencie dla Janusza na który nawet najmniejszego pomysłu nie mam.

Powiedział mi dziś że w styczniu zabiera mnie na 3 dni na narty gdzieś do Czech – BEZ DZIECI. Łomatkobosko jakoś nie wierzę że ten plan jest wykonalny no ale zobaczymy. Zapisuję tu żeby się później nie wyłgał :) W końcu mam jeszcze dziewicze – nie używane buty narciarskie oraz kombinezon z metkami jeszcze :)
Myślałam o tym żeby popiec dziś – teraz wieczorem - pierniki (jedne już piekłam z dziećmi ale nei wiem czy się nadają)– miałam nawet natchnienie – tak sama, bez asysty – ale już mi się chyba nie chce – zmęczona jestem, spać mi się chce, szyja mnie boli (coś mi w nocy wlazło). Zrobię sobie zaraz kawę (jakąś 18tą dziś) i zobaczę :)

W pierwszej części dnia odebrałam jakieś 67 telefonów z różnych miejsc – głównie z pracy ale również na przykład z apteki: mąż właśnie kupował leki i ja bardzo przepraszam ale wydałam mu złą flegaminę – miętową w dawce dla dorosłych zamiast truskawkową dla dzieci. No super no – czasem dobrze kiedy wasz lokalny farmaceuta ma numer waszej komórki :)

Głowa boli mnie od poniedziałku. Wymięłam i postanowiłam udać się do neurologa w najbliższym czasie (tj w roku 2010) :)
____________________________________________________________________
UPDATE g. 02.11 (w nocy oczywiście) - skończyłam piec - mam ich jakieś ze 100 albo coś koło tego? malowanie już nie dziś :)


3 komentarze:

notonlywhite pisze...

zdrówka!!!

Kasia pisze...

Ło matko, po co CI tyle pierników :D

A z tym neurologiem to bardzo dobry pomysł. A może te bóle głowy to ze stresem są związane?

ramoncia pisze...

a Twoje pierniki pewno twarde nie są, bo na mich to se zęby połamać co roku można :P

A te buty i kombinezon to jeszcze z zeszłego roku? ;>