niedziela, 13 grudnia 2009

Jeśli to co ma Ania to grypa (u lekarza nie bylismy jeszcze i chyba nie pójdziemy bo po co mamy złapać 10 innych wirusów) to chyba jakaś nowa odmiana - rozdartogębna - nadal brak konkretnych objawów - trochę chrypka, trochę gardło boli (mnie też by ta bolało jakbym się tak wydzierała), gorączka jeszcze wczoraj i w nocy skakała ponad 38 st ale że Ania w końcu łyka tabletki - pół pyralginki załatwia problem na długo (teraz chyba przerzucę ją na efferalgan musujący bo już ta gorączka mniejsza).
Nie daję jej już preparatów "dzieciowych" bo jej masa ciała sprawia, że musiałaby np takiego nurofenu wypić z 10-15 ml wypić na jedna dawkę - to ja dziękuję bardzo. Mnie samą by zemdliło. A pół dorosłej tabletki to dawka dla niej w sam raz.
No to zobaczymy jak to będzie - myślę o ew. urlopie w związku z jej chorobą (mam chyba jeszcze jakieś 3 czy 4 dni) bo za L4 w ostatnich dniach roku księgowość by mnie zabiła :))))
Wczoraj przyszły chłopaki ocieplać nam dach - kurde jaka ja stara jestem skoro przychodzą do mnie pracować takie już nie dzieci a ja dla nich jestem "psze pani".
I tak jakoś ten jeden z nich się cały czas na mnie gapił dziwnie, no normalnie się gapił - już zaczęłam się zastanawiać czy nie mam zbyt obcisłej bluzki (w domu do roboty ubieram różne dziwne rzeczy) bo to kurde w końcu to takie pół chłopa zza krzaka już przecież.
No ale później się wyjaśniło, że Janusz który właśnie jechał do pracy poszedł do nich na górę i powiedział:
za chwilę przyjdzie tu moja żona i was zawoła na obiad. I ja bym nie radził wam się z nią kłócić (bo może być dym) tylko bez dyskutowania iść na ten obiad.
No i ten jeden pyta go: to gdzie pan taką (w sensie że taką heterę) żonę znalazł.
Janusz na to: to gorolka jest, to wiecie ...
No to się chyba mnie chłopaki zwyczajnie bały - na obiad zeszli bez gadania faktycznie i tak wmłócili te dwa dania że hej (ewentualnie może im po prostu smakowało).
Umyłam wczoraj jedno okno (w dużym) wyprałam firanę itd - okno szorowałam chyba 2 h z sadzy ale przynajmniej efekt jest olśniewający (na tle poprzedniego syfu :))), no i zaczęłam sprzątać duży pokój - w związku z tym wszędzie jest bałagan :)
W ramach sprzątania natknęłam się na kamerę video i obejrzałam kasetę sprzed 3- 2,5 lat lat, jak usłyszałam jak Ania fajnie mówiła w wieku niecałych 3 i 3 lat to prawie padłam ze śmiechu.
PADA ŚNIEG! :) I mam chęc na zapach pierniczków w domu ... może może ... (coraz bliżej święta...)
A ja mam migrenę...

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Eee..fajna babka z Ciebie to się chłopy gapili;-)
Na lubelszczyźnie popierdółka jakaś nie śnieg,niby pada,ale jakby chciał a nie mógł.Ja tam się cieszę,ale Nina nie bardzo.

Pozdrawiamy.

Aga

Anonimowy pisze...

MGiH: uśmiałam się z góralki, ale masz teraz reputację:))

Agata B. pisze...

>MGiH>>> nie góralka tylko gorolka czyli nie-ślązaczka

Anonimowy pisze...

W Krakowie również popadało i pierniczki właśnie skończyliśmy ozdabiać :)

Iniemamocna

Anonimowy pisze...

MGiH: 29 i 30 grudnia - w Sali Kongresowej, wiem że jest jeszcze sporo biletów, kupowałam w EMPiKu! chodź z nami!! :)) jestem gotowa Was przenocować u nas! idziemy 29. wieczorem.

Marta pisze...

Nie bałas sie podawac pyralginy??? Ja słyszę tyle sprzecznych informacji na jej temat że aż strach.