Ale dobra. Notka będzie chaotyczna czyli bez ładu i składu :)
Ania była we wtorek na "wycieczce" przedszkolnej - w teatrze w Katowicach.
Po moim pytaniu "i jak było?" - najważniejszą informacją jaką miała mi do zakomunikowania było: "A Bartek D. rzygał". Że w autobusie niby.
No i "Mama a dlaczego nie dałaś mi mojej komórki (ma taką na kartę którą w razie potrzeby jej daję) - Julka miała eMPetrójkę!
No masakra no .. zaczyna się :)
Poza tym jedzie gwarą jak stara hanyska, akcent ma taki że ja nie podrobię (śląski dziadek dumny :))), ale włącza się jej to automatycznie w rozmowie z "tubylcami" :) - w domu nie używa (no chyba że się zapomni i powie mi tak jak np wczoraj - Mama, chyba mnie ORYCZYSZ bo pobrudziłam spodnie od trawy. I inne takie kwiatki :))
Młody w końcu gada, aczkolwiek bardzo niewyraźnie - tj my go rozumiemy ale inni mogą mieć problem. Jednak z dnia na dzień jest poprawa. I też włącza mu się gwara, i co ciekawe też w zależności od tego z kim rozmawia. Myślałam nawet ostatnio o logopedzie ale stwierdziłam że po pierwsze ponieważ dopiero zaczął mówić to ma czas, a po drugie od września idzie do przedszkola gdzie na początku roku mają rutynowe badanie logopedyczne oraz stałe zajęcia z logopedą, która to pani jeśli uzna za konieczne ćwiczenia, to sama nas o tym poinformuje.
Młody w końcu gada, aczkolwiek bardzo niewyraźnie - tj my go rozumiemy ale inni mogą mieć problem. Jednak z dnia na dzień jest poprawa. I też włącza mu się gwara, i co ciekawe też w zależności od tego z kim rozmawia. Myślałam nawet ostatnio o logopedzie ale stwierdziłam że po pierwsze ponieważ dopiero zaczął mówić to ma czas, a po drugie od września idzie do przedszkola gdzie na początku roku mają rutynowe badanie logopedyczne oraz stałe zajęcia z logopedą, która to pani jeśli uzna za konieczne ćwiczenia, to sama nas o tym poinformuje.
Dziś z okazji Dnia Matki stary pozwolił mi pokosić trawę (heh). Jutro murowane zakwasy.
Młody jest ostatnio fanem koszenia trawy - tj on też "kosi" - jedzie za kosiarką pchając zabawkową taczkę (która robi za jego kosiarkę). A jak mu zgaśnie to "odpala" ciągnąc na niby za nieistniejący sznurek :) Jest obłędny.
Dzień Dziecka za pasem i o dziwo tym razem nie ma problemu z wymyślaniem prezentów - Ania ma od dawna wymarzonego psa cziczi lav no a młody to chyba tę kosiarkę nie? :) Myślałam o pistolecie (jeszcze do niedawna mówiłam że nigdy w życiu nie kupię dziecku do zabawy pistoletu ale chyba się z postanowienia wycofam bo młody strzela z patyków), jednak chrzestna matula coś wspomniała że ma jakiś plan w tym temacie na jego urodziny (któe są 6.06.) więc nie będę jej go burzyć :)
Urodziny to chyba zamówimy w mcDonald's bo dzieciaki na 100% będą zadowolone - wiem bo byli niedawno na urodzinach sąsiada. Kosztuje w sumie niedużo a dla dzieciaków atrakcyjnie - no a matka to chwilowo opadła z zapału i nie ma sił organizować czegoś w domu.
Chyba nie robiłam dokumentalnej fotki huśtawkom ogrodowym naszej produkcji - postaram się nadrobić.
Jutro jest dzień matuli w przedszkolu w związku z czym mam jutro wolne w pracy i idę na imprę :) Biorę Mateusza, który aż przebiera nóżkami na hasło "przedszkole" - "Tam jest pani i traktory. I ja będę grzeczny i będę się bawić".
Może trochę nadrobię prace domowe, w tej chałupie to wystarczy jeden dzień mieć migrenę żeby na drugi dzień zabić się o syf na podłodze i wszędzie indziej.
Mimo wolnego o 7mej rano muszę wysłać do WIWu raporty powodziowe - rozwalają mnie tym - lepiej nie będę pisać o tym jaką ilość idiotycznych tabelek związanych z powodzią już wyprodukowaliśmy w robocie bo mi ciśnienie skacze. I innych rzeczach związanych z powodzią. Np mamy NAKAZ z województwa wykonywania czynności w terenie (w związku z powodzią) w żarówiastych kamizelkach z napisem na plecach. ŻEBY NAS BYŁO WIDAĆ W TV!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAA trzymajcie mnie!
Pojechałyśmy z Kasią w teren, do wsi w której notorycznie pobieramy krew i stwierdziłyśmy że kamizelki zostają w samochodzie. Bo nas tam wszyscy znają więc nie będziemy robić szopki. Podeszłyśmy do ekipy strażaków obsługujących pompy żeby popytać o niektóre gospodarstwa, patrzymy a na plecach mają napis : HASICI. Czyli że to owszem strażacy, ale czescy. Ale fajni byli, mówię wam :)
Podchodzimy do nich, mówimy "dzień dobry, a gdzie są nasi?". Na co oni w śmiech i mówią po swojemu ale w wolnym tłumaczeniu "wasi-nasi, co za różnica? :)" No jo .... w sumie :)
Podchodzimy do nich, mówimy "dzień dobry, a gdzie są nasi?". Na co oni w śmiech i mówią po swojemu ale w wolnym tłumaczeniu "wasi-nasi, co za różnica? :)" No jo .... w sumie :)
Aha - w niedzielę załapałam się na koncert ..... muzyki poważnej :)))) Był z nami Mateusz który chyba z godzinę siedział jak zaczarowany na widowni na kolanach dziadka czym wzbudził powszechny zachwyt. No ... meloman przecież, wiadomo :) Trzeba będzie się zastanowić na jakim instrumencie będzie grał, bo że będzie grał to jest pewne. Słuch ma skubaniec i muzykalny jest ponadprzeciętnie :) Ania zdecydowanie nie kawlifikuje się do tego typu edukacji :) ale za to nadrabia plastycznie. Czyli uzupełniają się.
Dobra idę spać, chodzi za mną drożdżówka z cynamonem i chyba sobie ją jutro ukręcę. A dupa rośnie :))))
AAAAA - zapomniałabym - umówiłam się wstępnie na "nocne ploty" z wings - ma przyjechać do mnie w jakiś pobliski weekend - kiedy nasi mężowie dowiedzieli się że umówiłyśmy się "na babskie gadanie i obgadywanie mężów" to o dziwo obydwaj (niezależnie od siebie) zakomunikowali nam że oni też chcą brać udział w tym spotkaniu. Figa z makiem :)
2 komentarze:
mój mężowski już kombinuje co by tu z grafikiem zrobić :D
natomiast teściowa mocno nalega aby dać jej Marcina na ten właśnie weekend na wyjazd na wieś :/
ps. to ja czyli wings :)
a kiedy jakieś foty w końcu wrzucisz, co? ;)
Prześlij komentarz