To kronikarsko.
W niedzielę był u nas we wsi odpust. Już od tygodnia wszystkie baby w sklepach przeżywały ten fakt, strzyżono żywopłoty, trawniki i malowano trawę na zielono. W sobotę w sklepach każda baba kupowała zestaw rosołowy - bo goście będą na odpuście (tj zazwyczaj cała familyja).

Wczoraj dzieciaki były z ojcem u dentysty - lakierowanie trzonowców i jakieś tam drobne leczenia - ta dentystka stanowczo uważa że należy likwidować ewentualną szparę między aniowymi jedynkami. Bo cośtam cośtam. No to chyba trzeba będzie bo wierzymy jej bezgranicznie :) Potem pojechali do Gliwic i wrócili późno - tak więc dałam radę umyć okna w sypialni, zawiesić świeże firanki. Nowe :)
Nadal walczę z ciuchami ale już jestem na końcówce. Właściwie dzieciaki mam zrobione i zostało mi porządkowanie mojej szafy. Dwa wory ciuchów podzieciowych znowu wyjechały z domu. Nie wiem - lęgną się czy jak...? Wkurzyłam się z lekka bo Ania wyrosła z butów sportowych kupionych jej w "markowym salonie" - zawsze kupujemy ten sam model najków - kolejne numery. Te ostatnie miała kupione z luzem chyba jakieś max 2 miesiące temu - i są już za małe! Ja nie wiem jakie ona docelowo giczały mieć będzie skoro juzż teraz ma chyba rozmiar 32-33 ...
Młody podziębiony - w poniedziałek kilka dni temu w nocy gorączkował ostro i "szczekał" przez sen. Teraz od czasu do czasu stan podgorączkowy w nocy, walczymy syropkami. W dzień praktycznie nie widać żeby coś mu było.
Od dziś w ekstazie bo ma swojego własnego quada - takiego samego w jakim zakochał się u sąsiada. Ja nie mogę - jak on zapiernicza na tym! A jak wykręca na biegu wstecznym! Parkowanie tyłem to dla niego pis-of-kejk :) Jestem zszokowana...
Dziś w nocy chyba ok 3ciej rozkaszlał się tak że skończyć nie mógł, doprowadził do wymiotów, przestraszył się tym i wpadł w histerię - 2 h z głowy. Ponieważ ja wstaję po roboty o 5.30 - łaziłam dziś mało przytomna i obijałam się od ścian.
Chyba z tego powodu moja cierpliwość i zwyczajowa empatia zaszwankowała i po dzisiejszej wyprawie w teren poszłam do szefa z "podaniem" o wydanie dla mnie upoważnienia do wystawiania mandatów - do tej pory nie było takiej potrzeby (wszystko załatwiałam za pomocą uroku osobistego hihihi). Ale jak się kurdę coniektórzy sami proszą to trudno. Skończyło się babki sranie i tracenie czasu na prymitywne gadki. Ha! :)
Ponieważ 3 dni pod rząd spędziłysmy w terenie - całkiem mile i efektywnie - to jutro chyba sobie zrobię dzień stacjonarno - czytelniczy. Mam do poczytania trochę prawa. No i przegląd prasy trzeba zrobić, wszak wybory za pasem :)
Dziś mamy 9-tą rocznicę ślubu. :))))
W "Rozlewiskach" wyczytałam że na anginy itepe dobry jest syrop z kwiatów dzikiego bzu. Ponieważ właśnie ten bez kwitnie w okolicy to mam chęć wyprodukować (syrop z dziewanny naszej produkcji - wyśmienity :))) Czy ktoś może to robił kiedyś i napisze mi jak (w książce niby przepis jest ale jestem ciekawa czy ktoś ma to osobiście sprawdzone)?
4 komentarze:
Przepis na syrop z czarnego bzu, znajdziesz Calendulo tutaj http://utkanezmarzen.blogspot.com/2010/06/czasu-za-mao.html
serdecznie gratuluję z okazji rocznicy!!! niech Wam słonce zawsze świeci!!!
MGiH: robiłam coś bodajże 15 lat temu ale nie wiem nawet jaki był los wyprosukowanych butlek soku... :) Czy Mat ma formułe 1 na plecaku? nie chce mi się dreptac do pokoju H.ale H.ma chyba identyczny :)
Gratuluje rocznicy!!!!
a pierścionek przecudny :)
Prześlij komentarz