niedziela, 29 sierpnia 2010

Robiłyśmy wczoraj placuszki z cukinii z Lawendowego Domu - przepis kopiuję aby posiadać, ponieważ placuszki są pyszne i nawet Ania która nie je ŻADNYCH warzyw - jadła i jej smakowały! WOW :)

Placuszki z cukinii z sosem jogurtowym
1 spora cukinia (ok. 300g)
1 duża lub dwie mniejsze cebule
2 jajka
3 łyżki mąki
sól
olej do smażeniana
sos: 250 ml jogurtu greckiego, 1 ząbek czosnku, szczypta soli, kilka listków bazylii

Cukinię (nie obraną) zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Cebulę zetrzeć lub zmiksować w mikserze, dodać do cukinii. Do warzyw wbić jajka, dodać mąkę i sól. Wymieszać. Smażyć małe placuszki na rozgrzanym tłuszczu na złoty kolor.Czosnek przecisnąć przez praskę, dodać do jogurtu. Wymieszać, doprawić solą i świeżą bazylią. Sos można wzbogacić obranym ze skórki i pokrojonym w drobną kostkę pomidorem.

Ponieważ na tamtym blogu podano, że do wykonania niezbędna jest córka (bądź syn) - zagoniłam do roboty - oto krótki fotoreportaż:











Zorientowałam się że wogóle nie chwaliłam się w tym roku moimi plonami, część już dawno się skończyła, cześć się kończy (np fasolka), część zaczyna (pomidory) - natomiast na te czekam z niecierpliwością bo uwielbiam dynię na słodko-kwaśno ze słoika i chcę sobie taką w tym roku zrobić:
No i spacer wkoło komina - na czas oczekiwania na upieczenie się lasagne która mieliśmy dziś na obiad (trochę mało niedzielny obiad jak na śląską wieś ale co tam - ważne że została przez rodzinę przyjęta entuzjastycznie :))

Idą idą dzieci drogą siostrzyczka i brat ...


"Nasza" krowa* - poniżej Ania karmi ją jabłkiem:

* krowa którą sąsiad mieszkający na końcu ulicy wypasa na naszym polu za płotem.




Miałam dziś totalną niemoc - no dosłownie nie miałam siły ręki podnieść a gdzie usiadłam tam zasypiałam. Zaczęło się od budzika w telefonie o godzinie 6tej rano którego to zapomniałam dezaktywować po wczorajszym wstawaniu do pracy. Dzieciaki ostatnio mają znowu fazę łażenia w nocy - oba ładują się na moją połowę łóżka - a jak przewracam się "na waleta" na brzeżku żeby mieć miejsce chcociaż na obrócenie się z boku na bok - to budzę się z obojgiem przekręconym głową w nogi czyli tak jak ja. Nie muszę pisać że wysypianie się w tej konstelacji idzie średnio. Potem migrena!
I tak cały dzień się ciągnęło ... ale wieczorem po kolejnej kawie stwierdziłam że COKOLWIEK muszę dziś zrobić bo tak być nie może - w związku więc z 1 wrześniem wzięłam się za dzieciaków pokój.

Akcja eliminacja:

Ania nie może się zdecydować gdzie chce mieć urodziny - najpierw mówiła że absolutnie nie mcDonalds bo jej się tam nie podoba, a dziś już zmieniła zdanie że "tylko tam". Zwariuję z nią.
Na prezent chce chomika. Którego oczywiście niestety nie dostanie.
Na liście gości jest jakieś 10 dzieci ... litości! :)

2 komentarze:

andraa pisze...

uuu...aż mi ślinka leci ;)
a ten nowy dzieciak kiedy się urodził, bo nic nie wiem?;)

Anonimowy pisze...

dlaczego nie dostanie chomika? my mamy takiego małego, pojęcia nie wiem co to za odmiana, raz na dwa tygodnie zmieniasz trociny, kupujesz gotowe karmy, poidełko z wodą i nic więcej nie musisz robić serio! też byłam przeciwna, a teraz kocham naszego Franka jak członka rodziny ;-) pozatym córka nauczyła się, że jest za niego odpowiedzialna, musi pilnować by nie był głodny i miał czysto w klatce.

Asiek