poniedziałek, 15 listopada 2010

Byliśmy dziś u laryngologa z Młodym - częściowo kontrolnie, a częściowo zasadniczo bo do tej właśnie lekarki chcieliśmy trafić docelowo (w zeszłym tygodniu wizyta była awaryjnie u kogokolwiek - byle przed długim weekendem). To ta sama lekarka która właściwie uratowała Janusza - bo na sam koniec wędrówki po laryngologach - trafił do niej i ona mu zdiagnozowała tą niedokrwistość złośliwą. I dalej już poszło.
No i tadaaaam - Victory - na samych magicznych kropelkach i Clemastinie - pozbyliśmy się zapalenia zatok. Ucho - zatkane czymś dziwnym tj. nie woskowiną tylko złogami naskórka - najpierw pani próbowała wyjąć narzędziem typu cienka pęseta, następnie długo płukała byczą strzykawą, później znowu pęsetą a na koniec ssakiem czyli odkurzaczem. Ludziska ja byłam zszokowana bo Syn to jakby na masażu balijskim był - siedział jak na sesji relaksacyjnej i nawet nie syknął podczas tych wszystkich operacji.
Aby doczyścić na wysoki połysk dostaliśmy jeszcze kropelki do zakrapiania uszu - takie robione w aptece z H2O2.
Błony bębenkowe odsłonięte - ładne i bez zmian. I żadnego płynu (to clemastin).
Słuch oceniony wstępnie przy użyciu takiego metalowego czegoś.
Zbadany trzeci migdał - nastawiałam się psychicznie na jakąś masakrę - pani umyła ręce, podeszła z boku, zagadała coś do Młodego - i ciach mach dwa palce w gardle - trzeci migdał zbadany. I ciekawostka - trzeci migdał jest PRZEPIĘKNY. Tj zgrabny, mały i bez zmian. WOW. :)
Dostaliśmy też kurację uodparniającą i kurację na podreperowanie krtani i gardła - tj Broncho-vaxom + Ketotifen. Zapomniałam tylko spytać jak długo ma brać ten drugi. No .... jak już całkiem dojdzie do siebie to chyba spróbuję dostać się na badanie słuchu, może na NFZ.
Mam jeszcze nie zrealizowane skierowanie na wszystkie badania - krew, mocz, pasożyty. Zobaczę ale chyba w tym tygodniu nie dam rady.
Jestem tak skonana że zasypiam na siedząco tu. Więc chyba zaraz zrobię azymut wyro.
W TV jakiś żywy kościotrup z płonącą czaszką dusi wampira. Ja pierdziu ale jazda :))))

Wczorajszy spacer - plener nietypowy - dno spuszczonego stawu karpiowego :):



I reszta:

Jesień


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ale tam u Was ciepło- szok :)
same bluzy i bezrękawniki...
a dla Mateusza ogromne brawa za odwagę... zuch chłopak!
ania

Agata B. pisze...

było wczoraj 17 stopni :)

Autumn pisze...

ufff ;-) od razu lepiej ;-) a z ciekawości co to za magiczne kropelki były? ;-)

Agata B. pisze...

kropelki robione w aptece na receptę pani laryngolog - 2 antybiotyki, steryd, efedryna - zakrapiane do nosa z głową w dół - miały zadanie dostać się do zatok sitowych - no i chyba się dostały :) oprócz tego dawałam też sinupret - super lek na katary - polecam :)

cypisek pisze...

Cieszę się:).

Anonimowy pisze...

w końcu jakieś zdjęcia, uwielbiam ;)

Kaja pisze...

piekne zdjecia! :)