środa, 1 grudnia 2010

Uruchomił się alarm timera w piekarniku:

Ania: Mama! Piekarnik ci pipa!
Ja: w duchu śmiejąc się - Ania no jak ty mówisz. Nie mówi się pipa bo to brzydkie słowo!
Ania: To jak się to mówi? Pipczy?
Ja: w śmiech
Ania: aaaa, już wiem - pipuje.

:))))

Jest tak cudowna zima że aż paskudna :)
W sumie w stosunkowo dobrym aucie, z ulubioną muzyką z radia, ta 45 minutowa jazda w śnieżycy (normalnie 12 minut) - to sama przyjemność. Za wyjątkiem trzech wysiadek celem odkucia lodu z wycieraczek (marzło w locie).
J. wracał dziś z Katowic 2,5 h.
Zażyczył sobie żeby mu kupić termokubek.
A ja straciłam głos.
Młody prosi mnie o rękawiczki z pająkami. No to szukam.

Młoda masakrycznie przeżywa piątkowy Dzień Górnika w przedszkolu - łazi po chałupie i gada:

Loto, tyro pan Hilary
"Kurde" - woła - "kurde bele!
Ktoś mi rombnoł moi brele!"

Leję z niej bo gwarzy jak stara hanyska co jest zabawne w aspekcie Torunia w metryce:)

1 komentarz:

andraa pisze...

Zamiast wytłumaczyć dziecku co robi piekarnik...to Ty ją poduszczasz;)
A u mnie piekarnik wszystko pali i chyba nie będę niczego na święta piekła;) Ojciec zrobi makowce to starczy... Resztę u Sowy kupimy;)
Tylko kto mi tę piękną choinkę kupi?
Zawsze ten sam problem.
Muszę sprawdzić czy na Allegro nie mają...z dowozem do domu i dekorowaniem;)