Jutro Młody ma urodziny ale dziś robimy imprezkę, czyli tradycyjnie "kawa i ciasto".
Całą noc siedziałam w kuchni, mam 3 ciasta plus tort - popełniłam tort w formie auta, miał być Zygzak McQueen ale czerwony barwnik kompletnie mi nie zadziałał, jest Zygzak w wersji niebieskiej. Jak na mój pierwszy raz to nawet nieźle wyszło. Myślę że jubilat (i jego kolega) będzie zachwycony :)
W prezencie dostanie gokarta:

Zdecydowaliśmy, że kupimy jeszcze rowerek (bo w końcu zaczął wyrażać chęć nauki jazdy na rowerze) ale za późno się zdecydowaliśmy i nie zdążyliśmy - takiego jak chcemy (wybraliśmy do nauki rowerek Romet-u) akurat nie było na Allegro (tj tego koloru). Nadrobimy w późniejszym terminie.
J. nie ma (praca, mam nadzieję że zdąży wrócić do 17tej), a że będziemy siedzieć z gośćmi na dworze, chciałam trochę podkosić trawę. Coś się spierniczyło w kosiarce i nie umiałam jej odpalić (blokuje się linka) - w efekcie podjętych prób mam rozcharatany palec i takiego guza/siniora/limo na skroni ze wyglądam jak ofiara przemocy domowej (próbowałam zajrzeć pod kosiarkę i walnęła mnie rączka).
Wstałam o 7mej (nieprzytomna, w kuchni siedziałam do chyba 2giej) żeby się wziąć za sprzątanie - miałam wczoraj wszystko zrobić ale: ciasta, zakupy, konie z Anią, dmuchanie basenu, to było za wiele. Banda oczywiście wstała razem ze mną a więc z chwili spokoju o poranku nici.
Dobra, narazie tyle, idę się brać za robotę.
Jeszcze zdjęcia z ostatniego spaceru rowerowego:
J. nie ma (praca, mam nadzieję że zdąży wrócić do 17tej), a że będziemy siedzieć z gośćmi na dworze, chciałam trochę podkosić trawę. Coś się spierniczyło w kosiarce i nie umiałam jej odpalić (blokuje się linka) - w efekcie podjętych prób mam rozcharatany palec i takiego guza/siniora/limo na skroni ze wyglądam jak ofiara przemocy domowej (próbowałam zajrzeć pod kosiarkę i walnęła mnie rączka).
Wstałam o 7mej (nieprzytomna, w kuchni siedziałam do chyba 2giej) żeby się wziąć za sprzątanie - miałam wczoraj wszystko zrobić ale: ciasta, zakupy, konie z Anią, dmuchanie basenu, to było za wiele. Banda oczywiście wstała razem ze mną a więc z chwili spokoju o poranku nici.
Oba cherlają jak szlag (wczorajszy basen). Nie mam już do nich siły.
Dobra, narazie tyle, idę się brać za robotę.
Jeszcze zdjęcia z ostatniego spaceru rowerowego:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz