Pojechali dziś rano z J. do babci do Gliwic - zawiózł ich tam jadąc do pracy, sami postanowili (jakoś podejrzanie trzymali w tym temacie sztamę) że zostają do środy - kazali się spakować itd.
Koło południa - telefon - Ania leży, ma 39,7. No to już wrócili i chorujemy.
Nie wiem co to za cholera ale temperatura słabo się zbija i mieliśmy już wymioty - po nich Ania zgłosiła że poczuła się lepiej.
Jutro J. w domu, w środę nie wiem co z nimi zrobimy bo J. ma Katowice - MUSI być, a ja MUSZĘ iść do pracy bo mam umówione terminowe owce do pobrania krwi ;)
Dziś się uśmiałam bo dzwoniłam do jednego z owczarzy i on mi mówi że nie ma sprawy tylko mam jeszcze w środę rano zadzwonić bo on nie wie czy nie będzie musiał do pracy iść rano. To ja pytam czy nie będzie tego we wtorek widział żebym na ostatnią chwilę nie dzwoniła - a on na to że nie bo pracuje w zakładzie pogrzebowym i nie wie czy np. w środę rano nie będzie miał czegoś do kopania. Heh. No tak - najmniej przewidywalna robota pod słońcem.
Generalnie mimo że ta robota mnie wkurza czasem na maksa to jej niewątpliwym plusem jest właśnie bezpośredni kontakt z takimi różnymi ludźmi. W ogóle z ludźmi. Co jeden to lepszy agent.
Tylko że ostatnio rzadko mamy okazję tych ludzi oglądać ponieważ nasza praca skupia się głównie przy wypełnianiu tabelek w kompie.
Czyli garb, ślepota i galopująca osteoporoza.
O nadwadze nie wspomnę.
Ekipa w pracy ok - jakoś się ustabilizowało - poza obsadą jednego pokoju z którą całe szczęście mam niewiele do czynienia -i zrobiłam wszystko aby nie musieć mieć do czynienia. Pracuję nad sobą ale nie daję rady w tym temacie - mam nadzieję że przykazanie miłości bliźniego ma jakiś dopisek drobnym drukiem na dole.
Ania ma już tornister - dostała od Dziadków z CCH - najchętniej to by się już spakowała.

Przeżywa strasznie.
Poza tym na razie nic więcej nie mamy - książki zamówione - będą zakupione przez szkołę, resztę będziemy powoli kompletować w sierpniu tak w ciemno bo zebranie w szkole takie o szczegółach wyprawki itd będzie dopiero pod koniec wakacji. No ale w sumie to wiadomo raczej co trzeba kupić mniej więcej.
Młody za to przeżywa że nie ma tornistra, nie idzie do szkoły i ze Zębowa Wróżka do niego nie przyszła jeszcze nigdy (do do Ani ostatnio przyszła).
Pocieszyłam go że ja tą wróżkę przypilnuję jak przyjdzie w nocy i każę jej zostawić prezent dla Mateusza też. No i przypilnowałam - i zostawiła :)
W pracy zamykam najpilniejsze tematy bo od następnego czwartku jestem na urlopie. Prawie 3 tygodnie w sumie!
Najpierw tydzień w Sopocie a później tydzień w Borach Tucholskich nad jeziorkiem. Preparaty na komary już kupione :)
To jeszcze na szybko czytelnia:

Sama nie wiem - na początku mnie ta książka wkurzała, ale w miarę czytania wpadałam w nią wpadałam i wpadłam po uszy, do tego stopnia że wczoraj czytałam chyba do 1-szej w nocy choć o 5tej miała wstawać - bo chciałam dowiedzieć się jakie jest zakończenie.
Napisana bardzo dobrym językiem, ma piękny klimacik, historia niebanalna. No i ten powiew morskiej bryzy i zgrzyt piasku między zębami w trakcie czytania! Aż się nie mogę doczekać wyjazdu nad morze :)
Ocena BDB :)
Teraz lecę 3-cią część Zawrocia.
*****
Zrobiłam krówki od Pani Lipov - z a r ą b i ś c i e pyszne.
I chciałam powiedzieć że KOCHAM PANIĄ! :) (nie w sensie lesbijskim oczywiście :))))- jest pani chodzącym po tym łez padole geniuszem.
*****
Aha - wings się mnie pyta jakie jest śmiertelne stężenie alkoholu we krwi bo ona po dwóch piwach ma chyba już ze 2 promile i się boi czy nie zejdzie.
Dwa Okocimie mocne +30% gratis.
Droga wings.
Myślę że po dwóch piwach miałabyś szansę na przeżycie. Ale te 30% gratis Cię dobiło :))))))
Pogadam z moim panem od owiec co kopie doły. Myślę że uda mi się wynegocjować rabat.
LOL
1 komentarz:
Dziękuję:) Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć:_
Prześlij komentarz