piątek, 27 stycznia 2012

Jakoś przytłacza mnie styczniowa'12 rzeczywistość - to co dzieje się w pogodzie, gospodarce, polityce, demonstracje na ulicach, jak obejrzę jeszcze jeden obrazek z serii "Nie dla ACTA" to się porzygam.
Nawet muzyka w radio doprowadza mnie do szału - nie dość ze w kółko to samo to takie dno puszczają że aż mi przykro. Normalnie zaczęłam słuchać Polskiego Radia program 1 heh :D - ze zdumieniem odkryłam ze nadal funkcjonuje tam program "Radio dzieciom" - do dziś pamiętam "Supełka - audycję dla młodych słuchaczy" - leciał chyba w poniedziałki, w pozostałe dni słuchowiska i czytane książki. A rano o 5-tej idą wiadomości dla rolników hhe - czegóż to ja się tam nie dowiedziałam w ciągu tych kilku dni.... np że bydło mięsne jest dzikie i niebezpieczne :D
Na dodatek jestem chora - cherlam, smarkam, mam zawalone zatoki, w minioną niedzielę leżałam jak zdechła foka z gorączką. Ani na chorowanie ani na urlop nie mogę teraz sobie pozwolić.
W pracy totalny odlot, zastanawam się czego i do kogo jeszcze nie sprawozdałam/zeznałam - jeśli nasza administracja będzie podążać w tym kierunku dalej to niebawem zginiemy pod stosami papieru.
Obejrzeliśmy "Dziewczynę z tatuażem" - po 1,5 h zaczęłam przysypiać, film byłby fajniejszy gdyby był z godzinę krótszy.
War Horse - bajka dla dzieci :)
Byłam wczoraj na wywiadówce/konsultacjach w szkole, dostałam ocenę półroczną Ani.
Będzie brała udział w konkursie recytatorskim, dostała dziś wiersz który ma się nauczyć, jest dość długi. Wymyśliłam że zrobimy ze skarpetek pacynki na dłonie bo wiersz jest dialogiem między bałwankiem i wroną (czy inną sroką) - no więc pacynki mogłyby faktycznie ze sobą rozmawiać. Nie wiem tylko czy Ania przed "publicznością" to znaczy komisją się nie stremuje i będzie umiała tymi pacynkami zagrać równocześnie recytując.
Od poniedziałku dzieciaki maja ferie.
Ja odpocznę o tyle że odejdzie mi rano obrabianie ich (kakałka, śniadanka, sprawdzanie tornistra, przygotowanie ciuchów itd).
Przyszła zima - w tej chwili u nas -12 st.
Bale karnawałowe u nas po feriach - Ania chce być Indianką (jestem zdziwiona że nie koniem :) a Mateusz pająkiem (ranyboskie).
Zauważyłam ostatnio że Ania ma masakrycznie wykoślawione stopy(+platfus). Musimy iść to pokazać ortopedzie. Znowu ostatnio dużo urosła, właściwie zostały jej jedne spodnie które nie są za krótkie - myślę że szybkie rośnięcie może mieć związek z tymi kulasami.

Ale za to lubię tego kota :))))


3 komentarze:

agnes pisze...

spytajcie Pani czy moze byc teatrzyk, bo jak ja kiedys tak chcialam, to Pani mnie opier.. ze ma byc recytacja...

cypisek pisze...

No właśnie - u nas też był konkurs i założenie było, że tylko wyraz słowny bez gestykulacji czy teatrzyku :).

agulia pisze...

u nas też teatrzyki były zakazane przy recytacji, stać i mówić, nie machać łapami, nie mimikować twarzą, tylko glosem pracować...

u nas dzisiaj jest -17...