Cóż tu dużo pisać.
Upał że zdechnąć idzie.
Dzieci zaczęły wakacje, Ania zdała do drugiej klasy ku mojemu zaskoczeniu (heh :))), a świadectwo to chyba się pani pomyliło z innym dzieckiem bo "jest zawsze przygotowana do lekcji" to na pewno nie o mojej córce.
Ania z jedną najlepszych koleżanek na lodach po rozdaniu świadectw:
Siedzę sobie z nimi na tych lodach, pod parasolami w knajpce, w knajpce dziewczyna - kelnerka myje podłogę. W pewnej chwili rzuca do mnie tekst: "przepraszam bardzo, mam do pani pytanie, co mam zrobić żeby się zwolnić z pracy?".
Mnie zamurowało, ale jak podrążyłam temat o co jej dokładnie chodzi, że szef taki i owaki, że się czepia o wszystko, że pracuje bez umowy a w ogóle to dostała lepszą propozycję pracy, taka była zdenerwowana że się trzęsła, mówiła że się boi iść mu powiedzieć - powiedziałam że najlepiej to ma powiedzieć prawdę. szczególnie że pracuje bez umowy to już w ogóle czego ona się boi.. Że jej się tu nie podoba i ma lepszą propozyję i że odchodzi. A jak się boi to ma powiedzieć że jest w ciąży i lekarz jej zabronił pracy fizycznej.
Poszła zaraz z marszu, powiedziała i przyszła mi podziękować, mówiąc że nie było tak strasznie i że szef przyjął do wiadomości.
Wraz z początkiem wakacji zaczął się problem pt. "co z dziećmi" który znają chyba wszyscy pracujący rodzice bez możliwości skorzystania z pomocy babci, cioci etc.
Pod koniec czerwca wzięliśmy kalendarz i opisaliśmy każdy dzień kto będzie w domu, kto kiedy urlop, lub gdzie będą "wyjechane" dzieci.
Z tego powodu i z powodu dwóch psów na pokładzie nie pojedziemy w tym roku znowu na żadne wspólne wakacje tylko będziemy je łatać.
Pierwszy tydzień taki właśnie łatany - trochę Janusz pracował w domu, na dwa dni przyjechała Babcia z Gliwic. Następny tydzień Janusz ma urlop a w następny dzieci jadą do babci i dziadka "nad morze" (masakra - dla ludzi na Śląsku Chełmno jest nad morzem - niech im będzie :)))))
Ze względów logistycznych i finansowych oraz perspektywę wielogodzinnej podróży w upale wybraliśmy opcję: dzieci lecą tam samolotem OLT (trasa Katowice - Gdańsk; w Gdańsku odbierze ich dziadek) - i lecą same! Tj z tzw. asystą pracownika OLT.
Mamy już załatwione bilety, przygotowane druki do wypełnienia.
A co najważniejsze dzieci są tak osikane tym pomysłem że nie do wiary. rzuciłam jakiś czas temu tą propozycję jako żart a oni to podchwycili.
Jak się przypatrzeć tym malunkom na chodniku pt. "nasze wakacje" to widać samolot :)
Dzieci są już po tym tygodniu tak znudzone że ledwie łażą, nie mają co ze sobą zrobić. Ja nie mam pomysłu co im podsunąć. Od poniedziałku Janusz ma urlop to może pojeżdżą na jakieś kąpielisko.
No a teraz trzeba się męczyć, chodzić w upale do pracy i użerać się z Urzędem Skarbowym który nam robi kontrolę w związku ze złożeniem u nich korekty za jakieś tam lata wstecz, zgodnie z którą muszą oddać nam kasę. Już im chyba z 5 razy dowoziliśmy różne dokumenty bo się pani ciągle coś przypominało,a teraz jeszcze mamy napisać wyjaśnienie dlaczego firma poniosła w tym roku który korygowaliśmy straty. Oni są porąbani. Ale że ja codziennie w pracy pisze takie debilnie idiotyczne wyjaśnienia to ja już im wysmaruję :)))))
Dziś mamy grilla z sąsiadami, oddelegowano mnie do zakupienia na ten cel ryby - mam więc w lodówce 9 makrel i już mi na nie ślinka cieknie.I łososia na obiad :)
Chyba ze znowu burza nas wygna do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz