środa, 5 września 2012

34 połączenia telefoniczne (w tym 12 od Ani w ciagu 3 h - skończyła lekcje i nie bez awantury telefonicznej poszła do domu - a tam: a czy nie będzie tornada? a na ścianie jest pająk. a ktoś tak głośno oddycha jakby spał, aha pies. a co mam zrobić jak się źle czuję. a czy ta kiełbasa w lodówce to jest jeszcze dobra? - aaaaa - a ja akurat na kontroli albo kupy kurze pobieram, no litości). Mamy z nią problem bo według niej jak kończy lekcje to ja mam się zwolnić z pracy i wracać do domu. Ciekawe co by mój szef na to powiedział.
+11 smsów  - to dzisiejszy bilans. Do tego cały dzień w terenie, pobieranie prób - i o chwilę telefon.
Nerwy z bankiem z którego przyszedł sms z automatu do sprawy już nieaktualnej.
A na sam koniec e-mail z informacją o tym że wpisano mnie na listę studentów studium specjalizacyjnego we Wrocławiu (aaaaa - a ja tylko wysłałam zapytanie czy istnieje taka możliwość!) - zajęcia i to od razu II semestru (bo studia zaczęły się wiosną 2012) zaczynają się 14 września bodajże ... ała!
Zaraz po robocie - wycieczka z dziećmi do parku linowego (bo obiecałam żydowskim targiem zamiast wizyty w cyrku który do nas przyjechał - NIENAWIDZĘ CYRKU!!!)
Ledwo żyję, nie wiem jak będę jutro te pompki robić.
Piję teraz whisky z porcelanowego kubka - wiem że to obciach i profanacja :)))
Dowiedziałam się że do Ani klasy doszły dwie dziewczynki - siostry bliźniaczki (przeprowadzka z innej wsi) - i ona je rozpoznaje po kapciach!!! HA!

2 komentarze:

Kasia pisze...

Urlop macierzyński to doskonały sposób na ogarnięcie całego bałaganu ;)

agnes pisze...

pytanie o swiezosc produktow w lodowce do lajtmotiw naszych rozmow z dziecmi do dzis, kiedy sa przeciez dorosle o malo co... tylko ze teraz wracaja ze szkoly pozniej. Czasem nawet pozniej niz ja z pracy... Cud :)