piątek, 16 listopada 2012

Jestem na zjeździe mojego studium specjalizacyjnego który ma tym razem miejsce poza Wrocławiem w związku ze zwiedzaniem zakładów Tarczyński. Część teoretyczną zajęć oraz zakwaterowanie mamy w hm hm hotelu Riviera w Prusicach.

Atrakcje hotelu:

  • lodownia w pokojach - zakręcone kaloryfery;
  • zdechłe muchy na parapetach;
  • brak kaloryfera w łazience + wentylator wielkości paczki zapałek w efekcie czego po wzięciu prysznica przez dwie osoby woda leje się po ścianach i jest bagno;
  • kołdra grubości prześcieradła, brak kocy (a w pokoju kostnica), prześcieradło leży wprost na materacu;
  • w pokoju ruski telewizor z nie dostrojonymi programami, z menu po rusku i pilotem w którym działa tylko połowa przycisków a wiec nie da się nic ustawić;
  • na obiad rosół z kostki i prześwitujący kotlet na którym panierka była grubsza od niego samego, ugotowany w oleju od frytek chyba oraz gotowane 2 tygodnie temu ziemniaki :);
  • obsługa restauracji i baru (tzn kelnerki) poubierane w powciągane swetry i drelichowe spodnie z minami pt."czego chceta?";
  • kiedy po kolacji usiedliśmy grupą w barze ktoś się pyta kelnerki zbierającej zamówienia czy mają jakieś wino (bo w karcie nie było) - pani odpowiedziała z dumą w głosie: tak mamy, białe, czerwone i różowe LOL
  • a ja w końcu stwierdziłam, że nie będę siedzieć bez niczego choć w sumie to mi się niczego nie chciało i podeszłam do baru prosząc o Stocka (brandy) - pani zapytała mnie czy ma być z lodem. Zbladłam, a w reakcji na moje przerażone NIE! pani zareagowała nerwowym chichotem i wlała mi tego Stocka do szklanki pseudo whiskówki ... 
Jedyny plus hotelu że vis'a'vis niego jest serwis opon gdzie oddałam już oponę w której złapałam kapcia w środku odcinka autostrady A4 między Katowicami i Wrocławiem i którą musiałam sobie sama wymienić. Zajęło mi to max 15 minut ha! (i tylko dlatego tak długo że nie miałam siły odkręcić śrub i długo się z nimi mocowałam :))) Nie ma to jak jeździć kiedyśtam maluchami i łapać co chwilę kapcie :) Całe szczęście w serwisie opon okazało się że to tylko wentyl strzelił.
No i może drugi plus to że tuż obok opon jest stacja benzynowa (no ze 30 m od hotelu) gdzie kupiłam szczoteczkę do zębów za 3,50 (zapomniałam z domu).


Brak komentarzy: