wtorek, 19 listopada 2013

W takie dni jak dziś zastanawiam się czy się wszystko i wszyscy na mnie uwzięli czy tak im tylko przypadkowo wychodzi.
W pracy zły dzień - to znaczy może nie taki zły co bezproduktywny - nie umiem się jakoś ogarnąć technika mnie zawodzi - telefony, komputery, internet - wszystko przeciwko mnie.
W domu coraz większe problemy z Anią. Typ zdolnego lenia jaki reprezentuje swoją osobą doprowadza mnie do czarnej rozpaczy. Zrozumiałabym gdyby nie ogarniała szkoły ze względu na zbyt niskie IQ, ale kiedy zawala ze względu na zwykłe lenistwo lub olewactwo to krew mnie zalewa.
Takiej awantury jak dziś to jeszcze nie było - po prostu miarka się przebrała i nie wytrzymałam. Ma czas na wszystko - koleżanki, internet, TV - moje upierdliwe wręcz przypomnienia o obowiązkach leżących odłogiem są zwyczajnie zlewane, a kiedy przychodzi pora spania - zaczyna się scena "mam jeszcze tyle lekcji a jestem taka zmęczona" - jeden wielki foch. Oczywiście to ze wcześniej 3 h siedziała przy komputerze to tylko taki mały szczegół.
Schemat jest już utarty: zlewka pracy domowej >>> następnego dnia w szkole nie najlepsze efekty >>> dół >>> "to był mój najgorszy dzień w życiu" >>> matka pociesza jak umie ("każdemu może się zdarzyć gorszy dzień") >>> córka się odstresowuje np 5 h przy kompie >>> córka ledwo żyje >>> nie ma siły na lekcje więc to zlewa lub ew. "mamo ja nie wiem jak to zrobić/nie wiem jak się tego nauczyć, POMÓŻ MI" >>> awantura ...
Doszło już do tego że wczoraj musiałam jej napisać usprawiedliwienie (na religię hehe - ale obciach) że nie umie modlitw bo nie dała rady się nauczyć. A gówno prawda nie dała - w dupie to miała.
Dziś wywaliłam ją z pokoju razem z wyrzuceniem za nią książek i informacją że mam gdzieś jej dyktando bo ja już do szkoły chodziłam i to ona ma je umieć, a mnie będzie interesować tylko ocena ... plus szlaban na komputer, koleżanki i wyjścia typu łyżwy. Aż zmieni swoje  priorytety.
Plus oczywiście kazanie na temat jej podejścia do życia.
To jest zwyczajnie chore żebym przy takich starych koniach była bardziej wykończona niż przy niemowlakach.
Aż się teraz napić muszę.
Do tego szlag chyba trafił pompę od pieca CO (a ja oczywiście sama w domu).
A mąż się szlaja nie wiadomo gdzie i to że nie nocuje u mamy jak zawsze tylko gdzie indziej (o czym ja nie wiem - wyszło przypadkiem) to uznaje za mało istotny szczegół.
A w dupie to wszystko mam.




2 komentarze:

Unknown pisze...

Do boju kowboju :)

Unknown pisze...

Do boju kowboju :)