czwartek, 2 stycznia 2014

Po 6 spędzonych tutaj Sylwestrach przyswoiłam już aksjomatyczną wiedzę – 2 stycznia 100 % sklepów spożywczych we wsi jest nieczynnych (dla ludu) – wszędzie inwentaryzacja. Nawet wczoraj zapobiegawczo uprzedziłam o tym mojego męża, który oczywiście zakodował te dane tak skutecznie, że dziś poinformował mnie odkrywczo przez telefon: „chciałem zrobić zakupy, ale wiesz że wszystkie sklepy we wsi są zamknięte?!”…
A ja koniecznie musiałam kupić sobie na śniadanie banana . Bez szans.
Zastanowiło mnie jednak dlaczego 80% placówek handlowych było zamkniętych na głucho (tj w środku żywego ducha załogi) , a na drzwiach żadnej informacji  dla klienta dlaczego właśnie tak. Założono że wszyscy wiedzą o co kaman. Można było odnieść wrażenie że długi świąteczny weekend trwa nadal  … frustrujące dla osoby która zwlekła swoje zwłoki z łóżka o 5.15.
Banana kupiłam w Żuku w Raciborzu.
Pierwsze z postanowień noworocznych – MINIMALIZUJĘ  otaczającą mnie rzeczywistość :) Zaraz po tym jak wygram z migreną która mnie pokonała chwilowo ...


 Czytamy  z Anią książkę. J. wczoraj podsłuchując opieprzył mnie co ja za dziwactwa dziecku czytam ... :)

Informacyjnie dla moich dawnych czytelników - stare blogi zostały zarchiwizowane w jednym miejscu i sprywatyzowane ;) dla mojego osobistego wstępu (tak skutecznie że nie pamiętam hasła dostępu ;) - uspokajając - historia minionych 10 lat jest skrzętnie zachowana dla potomnych. Jednakże stwierdziłam że tyle ulotnych chwil umyka codziennie że szkoda je utracić na zawsze i może warto podjąć wysiłek kontynuacji tyluletniej tradycji ... spróbuję choć to już nie to co na starych śmieciach ... ;)

Brak komentarzy: