wtorek, 18 sierpnia 2015


Kiedy życie rozpoczyna historię którą będzie dla ciebie opowiadać, nie daje sygnałów ostrzegawczych w postaci początkowych napisów i chwytliwego tytułu. 
Splot drobnych wydarzeń, spotkanych ludzi, pozornych zbiegów okoliczności sprawia, że nieświadomie stajesz się głównym aktorem na tylko tobie znanej scenie.
Ostatni rok obfitował w tak wiele skrajnych emocji, że trudno mi znaleźć początek tej opowieści.
Skupmy się na grudniu 2014 roku.
Czas przedświątecznego poruszenia.
Za oknami aura niezimowa, w sercu aura nieświąteczna.
Kolejne wyzwanie z poczucia obowiązku i przyzwoitości.
Kiedy dziś spojrzę wstecz wydaje mi się, że całe życie robię coś dla kogoś. Wciąż poświęcam swoje marzenia, pragnienia, ambicje i własne ja w imię wielkich słów: szlachetność, miłość, oddanie.
Za gardło chwyta cię i kąsa radośnie świadomość minionych lat, w czasie których pogrzebałaś żywcem swoje marzenia o ciekawym życiu i pasjach, na które przecież – ja wszyscy obserwatorzy zgodnie twierdzą - zasługujesz. Wierzyłaś że wystarczy być szczerą, szlachetną i brać serio słowo „obowiązek” – a spotka cię zasłużona nagroda.
Gówno prawda.
Takie rzeczy tylko w filmach.
Hiena zwana życiem szczerzy radośnie zęby.
Nie jestem bez win, to prawda. Jednakże spadając w przepaść chwytasz każdą wyciągniętą do ciebie rękę nie mając czasu ani potrzeby analizowania intencji ani tego kto jest jej właścicielem. Ręka znaczy życie. I tylko to jest w tym momencie istotne.
A jednak wstrząs to także odrodzenie. Nowe życie. Druga szansa. Boże (jeśli tam jesteś) nie pozwól mi jej zmarnować.
Początek najbardziej chyba zwariowanego jak do tej pory okresu w moim życiu.
Symboliczna, bo pierwsza znajomość nowego typu otwierająca szczególny dla mnie okres, trzymających mnie w pionie wirtualnych przyjaźni, uniesień i rozczarowań
Kompletnego odwrócenia do góry nogami sposobu postrzegania świata, problemów i radości.
Bogata w emocje, rzeczy dziwne, radosne, miłe, smutne i przerażające.
Studium ludzkich duszy ubrane w nowoczesną formę.
Duchowa huśtawka.
Jednym słowem – to jest kurde coś! :)
I naprawdę nie był to tani „podryw”. 
Celowo używam cudzysłowu bo podryw to przenośnia.
Tani podryw to tekst w stylu (cytując mój ukochany film) – „sukienka powinna być ci wdzięczna że ją nosisz”. 
Przedmiotowy osobnik zastosował „podryw” wysublimowany. 
Oświadczył  mi mianowicie że czytał Trylogię Sienkiewicza. 
Czym mnie z miejsca zabił.
Chłoptaś jakiś niewiadomocoto z jakiegoś dzikiego kraju w Afryce, ze starożytnego miasta o którym do tej chwili myślałam że istnieje już od wieków tylko na kartach historii (coś jak Atlantyda) pisze mi o Trylogii. Sienkiewicza. 
I o Tołstoju. 
O kurde.
Dni płynęły życie się działo, nastało Boże Narodzenie. Był późny wieczór/noc,  oglądałam któryś z filmów Kinga w TV (chyba "Sklepik z marzeniami") – odzywa się mój telefon: 
– co robisz?
- oglądam Kinga w TV. Uwielbiam jego książki.
- Ja też! Czy wiesz że pierwszą Powieść którą napisał – Carrie – wyrzucił do śmieci przed jej ukończeniem i znalazła ją jego żona. Namówiła go do ukończenia i oddania wydawcy? Zawdzięcza żonie karierę!
- eeeee, naprawdę? Nie wiedziałam. (kurde skąd on wie takie rzeczy).
- powiedz mi dlaczego jesteś nieszczęśliwa?
Tej nocy zabił mnie po raz drugi ponieważ nie znał ani jednego faktu z mojego prywatnego życia. Nic na podstawie czego mógłby spytać mnie o coś takiego.
- dlaczego sądzisz że jestem nieszczęśliwa?
- jest noc Bożego Narodzenia. A ty siedzisz sama i oglądasz horror w tv.
To był początek nowej formy istnienia - międzykontynentalna więź umysłów i zbolałych dusz :D
Przyjaźń w czystej i głębokiej postaci.
WSPÓLNE milczenie (trwające czasem tygodniami) to też forma przyjaźni. Teraz to wiem ;)

***
- Agata ... jesteś tam? ... czuję smutek …

- czujesz smutek…? Powiedz ... dlaczego?
- kobieta
- kobieta – co?
- kobiety są źródłem smutku ...

No ba!

Brak komentarzy: