czwartek, 25 lutego 2010

Wycieczka zagraniczna (Ostrava) się odbyła, nie zabłądziłam, dzieci nie pogubiłam, nie wszczęłam awantury międzynarodowej, nie złamałam chyba żadnego przepisu drogowego (choć oznakowanie u nich bywa dziwaczne), zaliczyłam sikanie Mateusza na ulicy w środku dzielnicy cygańskiej (bałam się wyjść z samochodu szczerze mówiąc ale wołał SIKU to co było robić), w Zoo dogadałam się z obsługą (po polsku :), dzieci nie pomordowałam choć mało brakowało w kilku momentach, Mateusz był bez pieluchy i się nie posikał :), wycieczkę odpokutowuję teraz mega migreną a dzieci są bezlitosne i nie przyjmują tego do wiadomości.
Zdjęć mało bo nie dałam rady pchać wózka, pilnować ich i jeszcze zdjęć robić :)

2 komentarze:

lisasimpson pisze...

Bardzo dzielnie!
Tak macie blisko do Ostravy?
Świetny ten kangur. Jula by z niego nie wyszła, bo ona jest Maleństwem (a Ja Kangurzycą oczywiście) :-)

Agata B. pisze...

Ostravę mamy jakieś chyba niecałe 30 km od nas :)