W sumie to fenomen że jak normalnie nie specjalnie są zaiteresowani jedzeniem, tak na pikniku zeżarli nadprogramowe (bo już po śniadaniu) kanapki i wypili teromos herbaty ;)
Janusz dostał akredytację i jedzie jutro do Krakowa. Ehm ehm ehm .... no coment.
Muszę coś poszyć i z jednej strony mam chęć ale z drugiej wygrywa właśnie moje marzenie o walnięciu się do wyra w związku z czym idę zaraz spać.
I tyle. Łażę wciąż zmęczona - dziś podczas pikniku przez chwilę wyszło zza chmur słoneczko - jeju jej jak moje gnaty (stare) chłonęły z niego energię. Mój miły i uroczy mąż zasugerował że mam menopauzę i mam iść do lekarza po hormony. Świnia.
Dzieciaki za to odwrotnie - godzina prawie 22ga a oni nie śpią - niby leżą w łóżkach i oglądają bajkę ale co chwila - jeść, pić, siku, kupę i nie wiem co tam jeszcze wymyślą .... ja nie mogę tego zrozumieć - wstają rano o bladym świcie, w dzień nie śpią przecież, pół dnia siedzą na dworze - a wieczorem zamiast padać jak sznytki - dostają jajo ... a ja razem z nimi bo człowiek chciałby wieczorem mieć chwilę spokoju kurde.
Mody fajnie się rozkręca z gadaniem, jeszcze duzo używa chińszczyzny ale za to pełnymi zdaniami ;) Jak mi ostatnio zasunął: Mama Agata, cicho i idź głupku! to padłam :)
sobota, 17 kwietnia 2010
Od rana mnie dzieciary męczyły - co nie było mi na rękę bo po pierwsze zaplanowałam sobie na dziś mycie okien - i plan od samego rana wdrażałam w życie; a po drugie to było niezbyt ciepło - no ale stwierdziłam między oknem nr 1 a nr 2 - że dobra odbębnimy dla świętego spokoju: PIPIK (wersja Mateuszowa pikniku:)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Mateusz jaki juz duży i poważny chłopak szok :) ania
Prześlij komentarz