czwartek, 25 listopada 2010

Wczoraj: (dzieci coraz więcej :)))



A ja dziś mam zgon (migrena) - kibluję w domu - Janusz musiał po mnie przyjechać do pracy zaraz po tym jak tam dotarłam w takim złym stanie byłam że stwierdziłam że nie dam rady wrócić sama - później cały dzień leżałam nieprzytomna w łóżku (z przerwami na hafty śląskie :) - teraz jako tako już choć głowa nadal mi daje znać.

Janusz w pracy (fotki).

U nas dziś pierwszy dzień zimy - leży śnieg. Mam wyrzuty sumienia bo dzieci poszły do przedszkola ubrane totalnie nie zimowo, dobrze że mam wszystko zdjęte ze strychu więc na jutro trzeba przygotować ciepłe kurtki, czapki i rękawiczki.

Teraz - po tych wszystkich prochach - czuję się jak na kacu i nie wiem co mam ze sobą zrobić.
------------------------------------------------------------------------------------
Ania:
- Mamo, idę robić kupkę, możesz przyjść zobaczyć czy nie mam spowolnienia*?

*rozwolnienia

1 komentarz:

johanka pisze...

u nas też wczoraj farby poszły w ruch :)