- Mateusz, czy u Wojtka w domu ktoś pali papierosy? Babcia albo tata? (bo nigdy nie widziałam Wojtkowej mamy z papierosem)
- Taaak, palą, wszyscy palą (młody 100% powagi) .... babcia, dziadek, tata, mama a nawet Wojtek.
LOL
Rocznica szkoły odbyła się - obchody trwały dwa dni. W sobotę braliśmy udział w biegu sztafetowym (bieg trwał 24 godziny - od 9 rano w sobotę do 9 w niedzielę) i biegała chyba cała wieś. Ania biegła w drużynie z nami - tj mama i tata - jedna rundka czyli kółko wkoło szkoły to dystans około 400 m. każda drużyna biegła dwie rundki z przerwą około pół godziny. Było super - nie tylko daliśmy radę (bałam się że będzie obciach bo nie biegałam już chyba ze 100 lat) to Tacie tak się spodobało (choć był nastawiony bardzo na "nie" - poszedł z nami "z musu") że chciał iść biegać jeszcze w nocy. Ale że byliśmy w Gliwicach i wróciliśmy późno to sobie odpuścił.
Wczoraj była akademia oraz festyn rodzinny - na festynie oczywiście trampoliny i "dmuchańce" - na którym to koleżanka z Ani klasy złamała nogę. Spiralne złamanie podudzia, min. 6 tygodni w gipsie. Było to w sumie do przewidzenia że jakaś tragedia tam się stanie bo baba kompletnie nie panowała nad tym co się na tej zjeżdżalni dzieje.
W związku z obchodami i udziałem w nich nauczycieli i uczniów mieli dziś "dzień wolny od zajęć dydaktycznych". Wspaniale - zaczyna się. Ania została sprzedana do babci do Gliwic, młody w przedszkolu.
Ani 7-me urodzinki obchodzimy na raty ze względu na zamieszanie remontowe, szkołę, pracę i ogólny harmider.
W środę zrobiłam jej mikro torcik wielkości spodka od filiżanki z siódemka do zdmuchnięcia i dostała prezent w postaci telefonu komórkowego. Bo zaraz od pierwszego dnia szkoły pojawił się problem natury komunikacyjnej - my w pracy a dziecko przed lekcjami w świetlicy (a ja nie wiem czy ktoś ją wysłał na czas na lekcje), po lekcjach w świetlicy, ja wróciłam z pracy na styk całą drogę myśląc co dziecko ze sobą zrobiło skoro świetlicę zamknięto 5 minut temu. Cały dzień nie mogłam się skupić w pracy.
W sobotę był ciąg dalszy urodzin, w Gliwicach razem z ciotką (razem kończyły 38 lat :) i kolejny tort tym razem już normalnych wymiarów, prezenty to głównie niemal kompletny strój do jazdy konnej, z kaskiem, bryczesami, kamizelką, rękawiczkami i palcatem.
Jutro następne urodziny dla dzieciaków - w McDonald's.
Ja w środę jadę na szkolenie na 3 dni - z powodu czego jestem wściekła jak cholera.
Chyba dopiero jak wrócę rozwikłamy jakoś logistykę pracowo-przedszkolno-szkolną, tym bardziej ze J. zwiększają etat o jeden dzień, a więc możliwe że będzie jeździł do Katowic 3 razy w tygodniu (czyli poza domem od 6.30 do 17.30, zimą wcześniej i dłużej).
Ania nadal (jeszcze się jej nie znudziło, wprost przeciwnie - ma szmyrgla, wozimy ją 2 razy w tygodniu) jeździ konno, uważam że radzi już sobie naprawdę nieźle, przeszła całkowicie na jazdę samodzielną kłusem (anglezowanie ma tak zakodowane, że nie bardzo umie się przestawić na kłus ćwiczebny, dupka sama jej się podnosi), ćwiczą "kierowanie" koniem, co nie zawsze jest łatwe bo niektóre z nich są już znudzone i nie współpracują, poza tym konie są duże, Ania jednak mała i czasem brakuje kilku centymetrów więcej nóg żeby bydlakiem pokierować. Jednak radzi sobie mimo to. Mamy namiary na inną stajnię, podobno lepsza instruktorka w najbliższym czasie wypróbujemy.
Wczoraj siedzimy sobie w ogrodzie, psy biegają, słyszymy miauczenie kota. Za chwile patrzymy a mały kot lezie środkiem trawnika i się drze - prosto na nas. Ale była jazda bo jak psy go zobaczyły to nam prawie płot rozwaliły. Kota wyrzuciliśmy za płot a ten dureń hop i wraca. Prawie Nikonowi na łeb skoczył z płotu. Trzy razy Ania go wynosiła daleko poza naszą bramę - a ten za każdym razem leciał za nią prosto na nasze psy. No głupi jakiś. W końcu J. wyniósł go na sąsiednią ulicę - a dziś wracam z pracy patrzę a kot u sąsiadki - dziecko go miętoli. Musiałam ją poinformować że kot ma tyle pcheł że aż mu się łeb rusza :)
6 komentarzy:
cudowne psiaki :):):)
ania
ale wam się psiarnia robi;)
czekam na zdjęcia poremontowe
Super psiaki - i co ten drug ma szanse zostać u Was na zawsze? ;-)
Ania jaka duża. Agata Ty Ją tak pięknie czeszesz? ;-)
wlasnie, jak się robi takie fryzury? ja sie ograniczam do kucyków :))
pół wakacji przechodziłam w warkoczach dobieranych i nadal ich nie umiem zrobić;P
Tak z ciekawości : ile u Was kosztuje godzina jazdy konnej? Lidka też chodzi na konie , bo blisko , ale wykańcza nas to finansowo.
Sławka
Prześlij komentarz