środa, 15 stycznia 2014

16 stycznia - roboty itepe

Jadąc dziś na kontrolę w radio (nie pamiętam jaka stacja chyba PR3) była jakaś telefoniczna wymiana zdań ze słuchaczami na temat robotyki czy coś. Zadzwoniła jedna babka i mówi: mi się wydaje że jestem robotem .. rano wstaję, robię śniadanie, wiozę dzieci do szkoły, jadę do pracy, wracam z pracy, robię zakupy, gotuję, wstawiam pranie, wieszam pranie, składam pranie, a jak kładę się spać to mam wrażenie że to ładowanie baterii tylko czasem kabel nie styka i rano budzę się strasznie zmęczona ...
Pomyślałam sobie ... ale z ciebie idiotka ... przecież to normalna karma prawie każdej statystycznej baby w tym kraju!
Ja kiedy wlokę dzieci do placówek o 7 - mej jestem już od 2 godzin na nogach i już czasem mam dosyć tego dnia. Sen zredukowałam już do 4-5 h na dobę a to i tak niewiele daje. Całe rano w biegu i poganianiu a i tak codziennie spóźniam się do pracy czego nienawidzę! Każdy dzień to jakiś kołowrót, wszędzie na czas, ciągle w pośpiechu. W biegu planowanie strategii na dany dzień, popołudniowej logistyki. Bo trzeba zdążyć po dziecko do przedszkola a przecież może być korek, a trzeba jeszcze o jakiś sklep zahaczyć bo w domu nie ma ani kawałka chleba. O obiedzie nie wspominając.
Po pracy (Jak przewieźć konie z Janowa do Dubaju??? - to pytanie wygrywa w rankingu najbardziej kosmicznych problemów trapiących naszych petetntów)- wszystkim w rodzinie przysługuje relaks i odpoczynek, ale są wyjątki. Codziennie conajmniej dwa razy ładuję zmywarkę prawie codziennie pralkę. Rozwieszam pranie, zdejmuję pranie, czasem kilka razy w ciągu dnia odkurzam. myję podłogę w całym domu która za kilka godzin wygląda identycznie jak przed myciem.Rozpalam w piecu (przez dwa dni - dwa nowe oparzenia na rękach ;/). Sprawdzam zadania domowe, sprawdzam plecak spakowany na następny dzień w szkole, pamiętam o zeszycie na logopedię, piekę ciasto na przedszkolny dzień babci, czytam do snu kupuję prezenty urodzinowe dla kolegi/koleżanki z przedszkola/szkoły. Wysłuchuję wiecznych pretensji (a dlaczego nie pada śnieeeeeggg???), żalów i kłótni. Zagryzam zęby kiedy wykombinowany/załatwiony/pożyczony przeze mnie strój na bal przedszkolny nie spotyka się z aprobatą. Wymieniam przepalone żarówki, naprawiam żelazka.
Teraz siedzę i czekam aż pralka wypierze, bo są w niej spodnie potrzebne na jutro (Mateusz potrzebuje ciemne spodnie na przedstawienie w którym występuje z okazji Dnia Babci i Dziadka) - jak powieszę na kaloryferze to może wyschną ... I wcale nie cieszy mnie perspektywa 4-godzinnej nocy.
A wieczorem nawet nie ma do kogo gęby otworzyć na jakikolwiek temat.

Brak komentarzy: